sobota, 29 kwietnia 2017

Nasza magiczna podróż do dżungli!


W poprzednim poście pisałam o książce, która wpadła w nasze ręce, a właściwie w rączki Panicza, z okazji urodzin, i tak bardzo jestem...jesteśmy pod jej urokiem, że postanowiłam napisać o niej trochę więcej. 
Mowa o "Księdze Dżungli" Rudyarda Kipilinga, wyd. Olesiejuk 2016. Autorem ilustracji natomiast jest Quentin Greban, i to one stwarzają ten niepowtarzalny klimat, który mnie-absolutną fankę i miłośniczkę palm- urzekł. Niezwykłe uchwycenie klimatu dżungli, mocne nasycone zielenie spowite cieniem palmowych drzew, wyraźnie odznaczające się liście przeróżnych gatunków roślinności, to wszystko przenosi czytelnika w świat dzikiej dżungli, w której pośród dzikich zwierząt znalazło się "ludzkie małe". Od niedawna tak żartobliwie mówimy o naszym Jegomościu :D Z perspektywy matki, czyta się zupełnie inaczej tą książkę, niż za dziecka. Zastanawiam się, i częściej oddaję refleksji nad przeróżnymi sprawami. Chociaż to bajka, to po świecie krąży tyle niewiarygodnych historii, że człowiek zastanawia się nad prawdopodobieństwem takich zdarzeń. 
Dzieci natomiast zamiast bać się Shere Khana, skupiły się na jego chorej łapie :D. Książkę bardzo przyjemnie się czyta, jest napisana w sposób prosty i zrozumiały, tak że nawet moje kilkulatki milkną w zasłuchaniu, co zdarza się raczej rzadko. Czasem pojawiają się słowa które słyszą po raz pierwszy, tłumaczę im je, a następnego dnia już są w treści ich zabawy. Książka zdecydowanie podbiła moje i dziciaków serca. Polecam ją wam bardzo, zwłaszcza że niebawem wakacje, i klimat książki jak znalazł!

Tak więc zapraszam i was w 


do











te zdjęcia to już z "Wyspy skarbów", ale kto wie, może i tam nas poniesie niebawem?


 

;)


środa, 26 kwietnia 2017

Pokój chłopięcy- aranżacja regału

Święta i po świętach. Szybko minęło, a ja zaczynam się ogarniać z całą resztą. Padło wreszcie na ten szpetny mebel u maluchów, na którym wciąż nie było ok.
Regał to dla mnie jeden z trudniejszych mebli w mieszkaniu pod względem aranżacji. Ten w dziecięcym pokoju wiele musi pomieścić rzeczy o przeróżnych kolorach, stylach. Książki, zabawki, pamiątki...miło byłoby gdyby jednocześnie, pełniąc tak praktyczną funkcję był również ozdobą pokoju, wpisywał się w jego klimat, kolorystyką i stylem, a nie był graciarnią i zbiorowiskiem wszystkiego, jak to często u nas bywało.
A zatem, jak zaaranżować taki mebel, by tworzył kompozycję dziecięcą, spójną i harmonizującą z wnętrzem, a przy tym nadal mieścił to co powinien, nie będąc jedynie dekoracją?
Pomocny był mi tu fakt, że nasz regał jest dosyć wysoki, a tak na prawdę to dwa niższe, skręcone ze sobą regaliki. Mogłam więc wydzielić sobie strefę otwartą, na rzeczy które chcę wyeksponować, oraz strefę przysłoniętą zasłonką, za którą jest cała reszta:)
Strefę otwartą, zazwyczaj zmieniamy w zależności od naszych bieżących zainteresowań. Ostatnio dzieci robiły wycieczki do Zoo, skąd przyniosły figurki zwierząt, a nie tak dawno w nasze ręce wpadła cudowna " Księga dżungli", którą czytamy każdego wieczoru po trochu. To prowokuje naszą wspólną wyobraźnię w kierunku tropikalnych klimatów, dzikich zwierząt, podróży. Zbliża się lato, co jakiś czas zatem przewija się mój ulubiony temat żeglarski, który wyjątkowo upodobał sobie mój mały Panicz. Już dwa lata temu wymyśliłam, że zrobię mu koło sterowe przy łóżeczku, i udało mi się to zrealizować dopiero w tym roku hehe, koło jeszcze czeka na pomalowanie. Do tego uszyłam wielkiego pirata, którego tu nie widać, ale pojawi się jeszcze przy okazji innego postu. Pirat po prostu czeka na portki, których nie mam kiedy doszyć. Czasem śpiewamy szanty. Mamy kilka ulubionych piosenek. "Patrz w dół" z Nędzników często śpiewam ja, ocierając pot z czoła, kiedy rano muszę podciągnąć ciężkie rolety (taaaak, u nas crazy home, z matką na czele). Z żeglarskich akcentów to jeszcze latarnia morska, pamiątka naszej Panienki znad morza, podobnie jak Bolek i Lolek. 
No i najważniejsze- dinozaury! Tu chyba tłumaczyć nie trzeba. Miłość większości chłopaków, tuż obok samochodów i straży pożarnej;)
W układaniu na półkach otwartych mam dwie zasady: spójność kolorystyczna, oraz im mniej tym lepiej, bo bardzo łatwo o efekt chaosu i bałaganu. Te półki są dosyć wysoko jak na kilkulatków, ale u nas to nie problem, z pierwej półki zdejmują z łatwością, z drugiej też, przy pomocy ich dziecięcej drabinki, natomiast na najwyższej półce są rzeczy, którymi bawią się tylko pod moim okiem;)












Druga część za zasłonką kryje rzeczy, które są w ciągłym użytku. Książki, klocki, auta. Tam się dzieje wiele. Marzy mi się jeden osobny regał na same książeczki, bo lubimy powiększać nasze zbiory, jednak póki co, na to już brak miejsca.


Regał który widzicie nie wygląda tak na co dzień! Zwykle prawie wszystko znajduje się na podłodze, a półki świecą pustkami...należy on w końcu do dwójki kilkulatków, ale układamy go w ten sposób podczas sprzątania;)


wtorek, 11 kwietnia 2017

Ładuję baterie

Za mną ciężki i pracowity tydzień. Chyba dopiero dziś udało mi się odespać Jarmark Wielkanocny w naszej okolicy. Relacji  niestety nie będzie, bo nie zrobiłam żadnych sensowniejszych zdjęć, ale napisze tylko tyle, że dumna jestem, udało mi się, a z trójką pociech to nie lada wyczyn. Jednak przy odpowiednim zacięciu, wszystko da się zrobić, i to tylko na dwóch kawach dziennie. Następnym razem wrzucę pamiątkową fotę zająców, które się ostały, a które to uszyłam na tę okazję. Przede mną również ciężki tydzień, jak to zwykle przed świętami bywa. Nie  żebym miała czas na cykanie pustych fotek, ale w  ramach porządków wiosenno-przedświątecznych, znalazłam te zdjęcia, jeszcze z poprzedniego mieszkania. Jak one się uchowały? Zupełnie zapomniałam o ich istnieniu, a na ten czas jak znalazł, bo właśnie rozkochałam się w czerwieni i folkowo orientalnych wzorach, choć po woli ustępują już w mojej głowie bardziej wakacyjnym, palmowym i zielonym klimatom;). Kubek i filiżanka zakupione w jakimś markecie. Pamiętam,  że urzekły mnie, i do dziś to jedne z moich ulubionych skorupek. Tak więc relaksuję się, nabieram energii patrząc na tę czerwień i wypoczywam po ciężkim dniu. Dziś, za uprzejmością sąsiadki, zbudowałam z palety ławkę balkonową, a nie łatwo było ją rozbroić. Do tego najmłodszy Jegomość nie toleruje, kiedy znikam mu z pola widzenia ;). Jeszcze tylko szlif, bejca,  cieplejsza pogoda i będę mogła się wam pochwalić:)
Żegnam się przedświątecznie.

Do następnego ;)