środa, 3 lutego 2016

O domku w świątecznym wydaniu

Tu na nowym dzieci mają wreszcie własną przestrzeń, niewielką na ich dwoje, ale wystarczającą. Mimo to, zdecydowaliśmy z mężem zbudować im dom. Taką chatkę skrzatkę z prawdziwego zdarzenia. Od deski do deski domek stawał się rzeczywistością. Zdolnego mam męża, o taaak, a na samej górze jeszcze zaistniała sypialnia panienki. Panicz póki co w łóżeczku sypia, lecz nie bawem i on awansuje piętro wyżej... Na dole powstanie prawdziwy warsztat małego pomocnika taty! Takie mam sobie marzenie...











Dziecięce wariacje... Obyśmy przetrwali.



Mama marzenie swoje spełniła, sprawiła dzieciom samolot;P



A ten regalik od początku do końca jest mojego autorstwa, od śrubki, po ostatnie maźnięcie pędzlem. Pochwalić się muszę, bo dumna jestem że żyję i nic sobie nie zrobiłam, a  i efekt jakiś jest. Tylko sąsiadka stukała.



I to by było na tyle relacji (po)świątecznej. Już luty, ozdoby pochowałam, w przyszłym roku  mam nadzieję, pokażę więcej świąt. Koniec oglądania się za siebie. Pora na nowe inspiracje i świeże spojrzenie do przodu w kierunku łąki, kwiatów, słońca i radośniejszej nuty:)
Uściski:)