piątek, 22 marca 2013

Lampa - jej drugi żywot

Nowe wcielenie starej lampy, czyli przemalowana i z nowym kloszem. W bieli jej zdecydowanie lepiej:)Nie lubię koloru jasnego drewna, dlatego od jakiegoś już czasu czaiłam się na pomalowanie jej. Z malowaniem tak się zapędziłam, że zapomniałam uwiecznić jej oryginalnej wersji. Znalazłam jednak zdjęcie, na którym lampeczka jest w całej swojej jasno drewnianej krasie. Zdjęcie jest straszne, bo z dni przeprowadzki, kiedy wszystko mieliśmy do góry nogami, dlatego wybaczcie Huggiesy na toaletce, i widoczny chaos:)

Lampa przed i po, oraz dwa zdjęcia, które zdążyłam zrobić w trakcie pracy.




Zbliżenie na moje niedokładności, jak zwykle wyszła przecierka, a chciałam efekt pięknej jednolitej bieli...Niestety nie przetarłam jej papierem ściernym, na "hura" wytapowałam trzonek gąbeczką no i teraz już wiem, muszę zaopatrzyć się w odpowiedni grunt, bo po przygodzie z krzesełkiem mam dosyć ścierania:P






Idąc za ciosem popstrykałam trochę zdjęć martwej naturze. Ostatnio podziwiam wszystko co pastelowe i w stylu shabby chic. Trochę mojej garderoby, "nowa" lampka i słoiczki z cosiami miały nawiązywać do stylu.




Pozdrawiam;)

wtorek, 19 marca 2013

Podkładki, chcę więcej!

       Jakiś czas temu kupiłam w indyjskim sklepie podkładki pod kubki. Na początku były tylko dwie, jednak tak mi się spodobały, że chciałam kupić cały komplet.Niestety, widocznie innym też się podobały, bo mój bieg po szczęście zakończył się wielkim zawodem.W sklepie nie było już ani jednej!Po kilku miesiącach długiego czekania podkładki znowu się pojawiły i tym razem kupiłam kilka.Obiecałam sobie przyjść za jakiś czas po więcej uzbrojona w gotówkę. Przyszłam, ale nie było już żadnej i ten stan trwa do dziś. Chciałam skompletować po 6 podkładek w każdym z kolorów: brązowym, kremowym i czarnym. Na razie mam tylko 8, ale cieszę się, że w ogóle mam i dzielnie wypatruję dostawy:)









 A gdy zgaśnie światło, podkładki nabierają nowego życia. W spotkaniu z latarką stają się niczym witraż, zalewając ścianę wspaniałymi orientalnymi wzorami.





Ot takie zwyczajny ażurowy kawałek płytki, potrafi w sekundę zaczarować wnętrze. Można też zawiesić je na sznureczkach i zrobić wiszącą ozdobę. O tak, piękne rzeczy pobudzają wenę. Przyszło mi też do głowy, by skleić je w lampion...jeśli tylko uda mi się zdobyć więcej!Więc niech już będzie ta dostawa:)

sobota, 16 marca 2013

Buciki DIY

Dzisiaj pokażę, jak uszyłam buciki/kapcie dziecięce. O takie:



W tym celu zakupiłam jeans na kożuszku.
Zaczynamy od wycięcia podeszew



Następnie cholewki- ich tylne części. Należy zmierzyć obwód podeszwy (w miejscu gdzie będzie pięta) do połowy+ dać odpowiedni zakład materiału, by wywinąć na zewnątrz kożuszek (chyba że ktoś nie chce). Wycinamy delikatny trapez.



W celu wycięcia górnej części bucika, przykładamy podeszwę(w miejscu gdzie będą paluszki) do materiału, żeby móc odrysować podobny łuk.





Łuk rysujemy w pewnej odległości od naszego"szablonu",żeby górna część bucika była na tyle wysoko od podeszwy, by stópka dziecka miala jeszcze troche luzu:)



Po wycięciu powstają takie dwa półkola:



Przyszywamy je do podeszwy.



Efektem są piękne laczuszki :P Jeśli ktoś by chciał, to może zakończyć szycie na tym etapie. Wtenczas wystarczyło by tylko obszyc brzegi i już.Ja jednak szyje dalej:)








Przerwa na cappuccino 


 Teraz wycinamy przednie części cholewek. Żeby wykrój się zgadzał, przyłożyłam górną część laczuszka i odrysowałam.Nie miałam innego pomysłu, ale jest to prowizoryczne wyjście



Powstało cosik takiego



Teraz wracam do poprzednio wyciętej tylnej części cholewki i przykładam ją do podeszwy.





Przyszywamy



Podobnie czynimy z przednią częścią cholewki i przyszywamy



Następnie przyszywamy jakieś zapięcie- ja nie miałam zatrzasków, więc przyszyłam sznureczki. Obszyłam je na zewnatrz również podobnymi sznureczkami, które uprzednio splotłam w warkoczyki.
Bucików z racji tego, że podeszwy są miękkie, nie polecałabym do chodzenia po dworze hehe, a już na pewno nie dla niemowląt, które zaczynają chodzić. Ja buciki uszyłam dużo za duże, żeby Rozalia mogła ich użytkować, gdy już pewnie będzie chodzić:)



Można podwójnie wywinąć cholewkę i z "kozaczków" zrobią się bamboszki:P




 Ciepłe są na pewno