Tą
bajkę pamięta zapewne każdy prawda? Symbolem opowieści jest wieża
materacy i ziarenko grochu...Cóż, ja tylu materacy niestety nie mam, za to posiadam
nadmiar koców, kap a także bardzo grube i ciężkie zasłony, które
wieszam bardzo rzadko, i ogólnie są wielkie. Miejsca w domu na to
wszystko brak, więc gdzieś trzeba było ulokować. Miałam też
kilka ulubionych tkanin, które najbardziej podobały mi się w
zestawieniu ich razem. Tak oto powstał pomysł na zawinięcie
koców i reszty w kolorowe materiały i umieszczenie ich pod
materacykiem naszej panienki. Darowałam sobie owe ziarenko grochu,
bo i tak by nie poczuła(śpi jak kamień nawet na twardej podłodze
gdy zdarzy jej się spaść z łóżka), a jeszcze by wypadł i
panicz by połknął ( oł noł!). Tak oto miejsce na zbytek się
znalazło a i baśniowo też jest:)
Chociaż
przyznam, że ten temat powoli gdzieś ze mnie ulatuje...zimowe
magiczne i ciężkie klimaty wypiera potrzeba koloru i energii. Przypuszczam, że to będzie ostatni wpis z cyklu baśniowych. Niebawem
kolejny zupełnie inny cykl...no i konkurs.
Pracuję
właśnie nad nagrodą:D
Tą lalkę uszyłam jakieś dwa lata temu, i była to moja pierwsza lalka szyta metodą waldorfską i w ogóle pierwsza lalka jaką uszyłam. Nie jest idealna, głowę ma zupełnie nie technicznie uszytą, bo brak kłębka w środku, jedynie wypełnienie, dlatego buzia taka pociągła, ale jak na pierwszy rzut całkiem niezła chyba? Wciąż jestem z niej dumna i spośród trzech jakie już zdążyłam zrobić, ta najbardziej mi się podoba:D Ogólnie rzecz biorąc lalki waldorfskie skradły mi serce. Jak dla mnie są to najpiękniejsze szmacianki. Niby trend jest na Tildy i inne mocno wydłużone sylwetki...fajne, i z całym szacunkiem dla Tild, jednak chyba wolę bliższe naturalnych proporcji zabawki dla moich maluchów, takie bardziej dziecięce a mniej wnętrzarskie.
Ach, zapomniałabym, jest nowy fanpage bloga na facebooku, poprzedni niestety został zawieszony z powodów technicznych. Zatem zapraszam do polajkowania TU