środa, 10 grudnia 2014

Witryna przed i po

Tak szybko zleciały mi dni od ostatniego posta. W tym czasie jednak nie próżnowałam. Zasuwam ostatnio jak szalona. Maszyna do szycia wciąż na obrotach, farby, pędzle jeszcze dobrze nie wyschły a tu kolejne rzeczy do malowania. Byle by zdążyć przed świętami...ale tak na prawdę nie o to chodzi. Mam takie usposobienie, a nie inne, że gdy tylko więcej energii we mnie wstępuje, to wykorzystuję to do końca, a nawet bardziej. Po prostu nie umiem siedzieć w miejscu..no chyba że przed kompem:)
Ostatnio na potrzeby "panicza" zakupiłam taką witrynkę rogową. Od początku miałam dwie wizję, albo lodowy błękit, albo szare stare drewno. Odpuściłam sobie ścieranie, zresztą i tak tylko front okazał się być drewniany, dlatego padło na drugą opcję- błękitną. Kolor uzyskiwałam sama. W ofercie pobliskiego sklepu, nie było tego idealnego odcienia, a po innych biegać nie miałam już czasu, zresztą ja tym próbnikom nie ufam, pewnie i tak musiałabym łamać kolor, dlatego za bazę posłużyła mi farba w kolorze e cru, a łamałam pigmentami czarnym, niebieskim i bordowym. Mebel w oryginale był koloru hmm orzechowego? Nie pasował mi do niczego, a nawet mnie drażnił, dlatego z wielką przyjemnością poświęciłam mu cztery noce i dwie godzinki dnia:) Zanim pomalowałam witrynę farbą, zagruntowałam powierzchnię Flugger interior fix primerem. Przecierałam farbą jasną, cieniowałam patyną i ciemniejszą mieszanką tej samej farby. Czeka mnie jeszcze lakierowanie. Ktoś ma może wypróbowany lakier, nie żółknący, najlepiej matowy? Myślałam o takim bardzo twardym, jak do parkietu, tylko nie wiem jak to jest z tym żółknięciem...

 Przed:

Po:






Plus mebla narożnego jest taki, że jest niezwykle ustawny, zajmuje na prawdę mało miejsca- to duża oszczędność przestrzeni, ale.. no właśnie, nie jest zbyt pakowny. Na potrzeby panicza w sam raz, bo to co chciałam w niego zmieściłam, jednak ja lubię zagospodarować w meblu każdą wolną przestrzeń ( czyt. upychać), a tu rzeczy na środku półki, trochę jak w sklepie...no przynajmniej jest estetycznie:P
Podobać mi się podoba, efekt końcowy- nieskromnie przyznam, że jestem z siebie dumna. Patrzę i się zachwycam bo właśnie tak ją sobie wyobrażałam. Chciałam żeby była właśnie taka. Jest trochę jak z bajki Frozen. Moja mała księżniczka chodzi od kilku dni i wyśpiewuje na cały regulator Mokamooo, mokamooo ( czyli "mam tę moc, mam tę moc") aż echo po klatce niesie...a ja siedzę (ale tylko tak na chwilkę) i patrze na moją lodową witrynkę i czuję się jak w baśni. A tak w ogóle, to jest część kącika Ignasia.Właśnie lodowym błękitem go uzupełnię, chociaż teraz na święta znajdzie się też troszkę czerwieni, ale to już w osobnym poście.Zmykam.
Do miłego:)

8 komentarzy :

  1. Bez porównania! Przecudnie Ci mebelek wyszedł! Jestem pod dużym wrażeniem :) Czekam z niecierpliwością na te czerwone dodatki :))))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie! Witryna sama w sobie super, ale po twoich przeróbkach to już cudo:).

    OdpowiedzUsuń
  3. Rasowy mebelek, naprawde pieknie Ci wyszla metamorfoza!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale pięknie!! Witryna nawet przed mi się podobała, teraz wygląda cudownie i klimatycznie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super sobie to zrobiłaś. Naprawdę bardzo ładnie. Nie wiem jakich farb użyłaś, ale ja to bym tego nie lakierowała, bo straci ten naturalny wygląd.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kawał dobrej roboty! :) witrynka jest teraz piękna:) Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  7. pięknie wygląda ojj ale i sciana odlot i podłoga ;) <3

    OdpowiedzUsuń