Faza na getry wciąż trwa, i nie zapowiada się, żeby mi przeszło w najbliższym czasie. Jako że mama getry już ma, przyszła zatem pora na córcie. Nie miałam w posiadaniu żadnego dziecięcego sweterka, którego bez wyrzutów sumienia mogłabym pociąć, dlatego uwaga moja powędrowała na przewijający się mi przy każdej przeprowadzce, kłębek wełny. Krótka chwila, największe szydełko, i efekt następujący:
Jak widać nie jestem najlepsza w tego typu robótkach, spodziewałam się trochę innego efektu końcowego, dlatego mam nadzieję, że wreszcie trafi się jakiś sfatygowany mały sweterek , bo tych ładnych choćby za parę groszy z sh nie mam sumienia ciąć.
aa jakie super ocieplacze :D
OdpowiedzUsuńa maluszek jeszcze fajniejszy :*
A no właśnie, ocieplacze, ta nazwa chyba bardziej adekwatna. Dziekuję:)
UsuńJaka ona słodka:).
OdpowiedzUsuńPrześliczna.
I te getry- super.