piątek, 27 października 2017

Jesień to moje drugie imię

Jesień to specyficzna pora roku...właściwie każda jest wyjątkowa i oryginalna, ale jesień jest dosyć kontrowersyjna, bo znienawidzona i ukochana zarazem. Moja ulubiona. Charakterna i pełna sprzeczności...w swym pejzażu pełna kolorów, ciepłych i przyciągających, w rzeczywistości zimna, mglista i ponura. Przytulna i mroczna. Działająca na wyobraźnię, przywołująca leśne opowieści, nastrajająca na tworzenie...
Dla mnie to czas, szczególnie sprzyjający literaturze i filmom z wiktoriańską epoką w tle, lub fantasy, zwiedzaniu zamków, dworów, pałaców, piciu hektolitrów kawy na przemian z cappuccino, i aspiryną, pochłanianiu kilogramów czekolady (nie nie, kochane, boczki mi nie grożą:D )
Uwielbiam późno letnie wieczory, gdy powietrze niepewnie smaga pierwszymi zimnymi podmuchami, unosząc delikatne zapachy jesienne. Tak wiele wtedy się zaczyna. ...szkoły kursy, studia(tak, wiem,zwaliłam teraz romantyczny nastrój)... tak też zaczęła się kiedyś moja krótka, acz intensywna przygoda z tańcem, pierwsze występy, tworzenie strojów, choreografii...i pseudonim, który przylgnął do mnie wówczas, i pozostał do dziś, jako drugie ja. Jak to się zaczęło? A tak, że oglądając pewien piękny indyjski film, zauroczona główną bohaterką, nieco przekręciłam jej imię(to typowe dla mnie) i w tej formie zaczęłam używać jako pseudonim "artystyczny" w tańcu i nie tylko. Z takim przekręconym śmigałam przez jakiś czas, dopóki jedna dobra duszyczka nie doznała oświecenia, zgłębiając tajniki języka japońskiego. Doniosła mi spiesznie, iż kaoru-to jesień, a aki-zapach, tak więc wychodzi coś na kształt "pachnącej jesienią"...hurra wybawienie, nie będzie wstydu, i w dodatku tak pięknie prawda? A że ja jesienne dziecko, i do lasu i lisów mnie ciągnie, powiedziałam ok. Zostaje. No i jestem... Kaoruaki!









Jesień też bardziej niż inne pory roku, skłania mnie do przeróżnych refleksji, tak oto kiedyś powstał ten wierszyk, o skromnych rymach i niewygórowanym przekazie:). Trochę się wstydzę, ale wam napiszę:
(tylko sie nie śmiejcie)
...
Przybrałam pseudonim nie byle jaki, 
jesienny pseudonim Kaoruaki,
by pachnieć jesienią każdego dnia w roku,
otulać zapachem od rana do zmroku,
dać ciepło bliskim jak żar kominkowy,
być przytulanką jak koc polarowy,(wciąż się uczę;P)
swe wady spalać w miedzianym półmisku, 
i spędzać czas w domowym ognisku.
...
Tadam, kurtyna, dziękuję. 
Dobranoc ;)


wtorek, 24 października 2017

Jadalnia- kwiatowa dekoracja

Oswajamy oswajamy się z tym lokum. Już całkiem miło nam się tu robi. Przeprowadzka za nami. Była na prawdę wyczerpująca, przepłacona chorobami i stresem, nawet depresja chciała się wprosić, ale jej nie wpuścilismy do środka. Wścibiła tylko bezczelnie nosa, ale byłam wobec niej na tyle bezpośrednia, że już pewnie nie wróci...jeśli ma na tyle honoru, by nie pojawiać się w miejscu gdzie jej nie chcą. W środku jesieni roztoczyłam kwiaty, żeby wiedziała, że tu radość mieszka! A tak na serio, to pażdziernik u nas imprezowy. Dekoracje pozostały po urodzinowej imprezie, i poza tymi kwiatkami na dziecięcym foteliku, które wystepują gościnnie na potrzeby tejże sesji, resztę dekoracji postanowiłam już zostawić. Bo fajnie jest wypić kawę pod kwiecistym "parasolem", nawet zimną, i nawet przerywaną przez ponaglające piski potomnych..., a że owe kwiaty tak wysoko wiszą, aż pod samą szkolną lampą, to nie razi tak bardzo, że sztuczne :)O, lampa! Tak jak na początku sceptycznie na nią spojrzałam, tak teraz przesyłam jej całusy, za to, że wreszcie jasno w salonie, i że tak miła jest, trzymać te badyle nasze.
Salon składa się z trzech części, jadalnianej, sypialnianej(niestety) i wypoczynkowej. Jesli to mało, to planujemy jeszcze bardziej go rozbudować o kolejne funkcje, a najlepiej, żeby juz w ogóle nie trzeba było z niego wychodzić...no, może tylko za potrzebą.
Tak więc, dziś część jadalniana. I muszę przyznać sobie nagrodę, że wreszcie zabrałam się za uszycie wymarzonych poduszek na krzesło z motywem scenek rodzajowych. Zbierałam się 3 lata! Uszyłam trzy, jedna jeszcze od dwóch tygodni czeka na doszycie, bo tradycyjnie najprostsze rzeczy najłatwiej pokręcić. Ale jeśli chcecie, zamieszczę tu kiedyś tutorial jak uszyć takie poduszki, i będzie to post, otwierający cykl:  "Szycie w krzywym zwierciadle". W każdym razie, wiedziona własnym doświadczeniem, pozwolę sobie zaznaczyć,  że podczas szycia, należy zwracać  uwagę, aby wzór był ustawiony we właściwą stronę, nie w poprzek, a także to, że przeszycia przy brzegach robi się na prawej stronie:)
Stół i krzesła to przesławny sosnowy komplet z Ikei, przemalowany na złamaną biel, w kącie szafka narożna, którą pamiętacie zapewne z TEGO i TEGO postu, służy tym razem za kredens.


















To wszystko na dziś. Miłego oglądania, a ja zmykam po swoją nagrodę- czekoladki, które ukryłam przed mężem, hehe, i tylko ja wiem, że są w dzbanku, i w puszce na herbatę, i w apteczce i...
Do zobaczenia!
Kaoruaki :)