środa, 16 grudnia 2015

Świąteczne pozdrowienia

Kochani, witam was po kolejnej długiej przerwie.
Zapewne większość z was  dała się porwać świątecznym przygotowaniom, nic dziwnego, bo to już za kilka dni. U mnie jeszcze wszystko w sferze planów, poza choinką, wystawioną ku radości potomstwa. 
A co u nas? Tak się jakoś składa że średnio co drugi rok świętujemy w innym miejscu. A żeby tradycji tej dopełnić, właśnie kończę opróżniać ostatnie kartony po przeprowadzce. Wiem, że w tym roku już raczej nie uda mi się zrobić nowych wpisów, a i ten składam w spartańskich warunkach (wirus laptopa+ekranowa klawiatura na "klik"), choć bardzo bym chciała oprowadzić was wirtualnie po nowych kątach, z lekką nutką świąt w tle, to z relacją Bożonarodzeniową przywitam was zapewne w nowym roku. Szykują się też pewne zmiany blogowe...
 Korzystając z okazji, że wirus dziś jest dla mojego komputera nieco łaskawszy, chcę wam drodzy czytelnicy i blogerzy złożyć serdeczne życzenia:

Aby te Święta Bożego Narodzenia były dla was czasem radości, ale tej prawdziwej, która rodzi się w sercu, miłości, oraz refleksji. Życzę wam, odpuszczenia tempa i zatrzymania się choćby na chwilę, by pomyśleć, o Tym, wobec którego bledną choinki, prezenty i wszystkie nasze przepiękne dekoracje. Amen;)

A to jedyne zdjęcie, tematycznie aktualne, które udało mi się zrobić tu- " na nowym"





środa, 8 lipca 2015

Folk na całego!

Pojawiam się i znikam....a tyle razy obiecywałam sobie: od teraz będę prowadzić bloga regularnie. Niestety, kiedy dopada brak weny i to „słodkie” twórcze rozleniwienie, nie ma co się silić i prężyć- post nie powstanie.
Pewnie nie tylko ja tak mam, że gdy mija te kilka dni od wpisu, w głowie zaczynają krążyć myśli:” no już, wypadało by chyba coś wstawić na bloga he? Na pewno ktoś czeka na nowy post, a czas ucieka, oglądalność spadnie, czytelnicy zapomną...”. Jeśli nie tylko ze mną tak jest, to śmiało nie wstydźcie się, będzie mi raźniej;)
Przyznam że takie myśli są dla mnie niezwykle irytujące. Dlaczego? Po pierwsze- wpadam w błędne kolo presji, po drugie, naturę mam raczej niezależną i buntowniczą, dlatego im bardziej coś na mnie napiera, tym bardziej ja to od siebie odpieram. Kiedy nie mam pomysłu na nowy post, zwyczajnie mówię basta, i czekam aż wena powróci:) Już jakiś czas temu postanowiłam, że ten blog stanie się przestrzenią, w której jak w pamiętniku, zapiszę moje aktualne nastroje estetyczne. Kolory, tematy, ujęte w kompozycje, które zmieniają się jak w kalejdoskopie w zależności od pory roku. Nie ma więc mowy o wstawianiu postów typu „byle by coś, byle by już”. To tak w ramach usprawiedliwienia tych kilku miesięcy pustki:)
A teraz kontynuując klimaty folkowe, spora dawka kolorów ubrana w dziecięce marzenia, entuzjazm i słońce, a przy okazji córka poznała co to jest matrioszka ( ona mówi babuszka), wie skąd pochodzi. Polubiła ten styl, koguciki i ptaszki, czerwone korale i mnóstwo kolorów. Mnie natomiast bardzo mocno przypominają się wakacyjne poranki u babci i dziadka, kiedy budziłam się wraz z dźwiękami „ Lata z radiem”- moi dziadkowie uwielbiali je słuchać. Wyjazdy na wieś, huśtawka na drzewie, mogłam śpiewać ile chciałam i nikt mnie nie słyszał, takie było wielkie podwórko, podchody, wyprawy nad rzekę i dzikie zabawy z kuzynostwem. Pamiętam jak pożałowałam że straszyłam krowę, kiedy „ pogoniła mi kota” i opowieści o duchach na strychu u babci. Smak (paskudny) mleka koziego i okłady z babki na stłuczone kolana. Dzisiaj patrze jak rośnie nowe młode pokolenie dzieci, takich jakimi my byliśmy, i chciałabym dać im to wszystko, to szaleństwo na dworze, zamiast tabletów, komputerów i telefonów, spanie pod namiotem z koców, poszukiwanie przygód, wspólne tajemnice. Zakopywanie zabawek. Warto odkleić dzieci od dzisiejszego postępu technicznego, baaa, nawet trzeba.

  



 





 


 
 

środa, 8 kwietnia 2015

Wyniki konkursu!!!

Kochani bardzo się cieszę że wzięliście udział w konkursie:) Niezwykle miło czytało mi się wasze wspomnienia. To teraz ja podzielę się moim wspomnieniem świąt które utkwiły mi najbardziej w pamięci:)
To było gdy byłam dziewczynką. Tamtego roku spełniło się moje największe dziecięce marzenie- rodzice zgodzili się żebym kupiła kota, takiego jakiego pragnęłam przez wiele lat. Z tym nowym,  ukochanym pupilem wybraliśmy się w daleką podróż do rodziny nad morze. byłam prze szczęśliwa, bo uwielbiałam podróżować. U rodziny święta były bardzo zabawne, spotkałam się z kuzynkami, kuzynami, których widuję niezwykle rzadko, a kocham niezwykle mocno, i zawsze bawimy się świetnie. Babcia robiła rasowe pisanki, a św.pamięci prababcia podarowała mi najpiękniejszą niezwykłą, osobiście rysowaną pisankę. Była piękna...do dziś nie mogę wyjść z podziwu do kunsztu i precyzji, a przecież babcia miała wówczas ponad 90 lat! Do tego mój mieszczuchowy kotek poznał uroki prawdziwej wsi, myszy, stary strych pełen skarbów i chyba nawet duchów! A śmigus dyngus!Zabawa była świetna, mimo że dostało mi się nawet z ...piwa!Niby dobrze na włosy robi, a ja pamiętam że nie mogłam ich rozczesać...Resztę zachowam dla siebie hehe:)
No ale wracając do konkursu, a raczej do jego rozwiązania:) Najchętniej każdemu dałabym pierwsze miejsce, ale niestety nie mam więcej nagród:/ Do rzeczy. Wieszaki wędrują do Ewy K!Autorki komentarza: Witam, zgłaszam chęć udziału w zabawie. Moje najpiękniejsze święta Wielkiej Nocy to tegoroczne, pierwszy raz spędzone już z mężem, które bardzo przeżyłam i zrozumiałam, że Chrystus naprawdę cierpiał za mnie, za nas wszystkich i Prawdziwie Zmartwychwstał :))
Pozdrawiam Ewa
ewakro2012@wp.pl
:) Gratuluję!Krótkie i konkretne wspomnienie, ale dla mnie niesamowite. Jestem osobą wierzącą, ale podziwiam tych, którzy otwarcie potrafią o tym mówić. No i poczułam się trochę jak byś pisała o mnie, bo mam podobne doświadczenia:) Tak więc czekam na dane do wysyłki na maila: beautymaniak@wp.pl:)
Wszystkim wam bardzo dziękuję i gratuluję wspaniałych wspomnień, cieszę się że mogłam obudzić je w waszych głowach,kiedy czas zdaje się pędzić dwa razy szybciej.
Mi święta zleciały jak pstryknięcie palcami, nawet nie zdążyłam uwiecznić na zdjęciach moich ozdób, potraw , ani złożyć wam życzeń świątecznych, itp. Zrobię to w kolejnym poście , kiedy to pokażę nasz folkowy koszyczek:)
Teraz znowu w biegu, uciekam bo czeka mnie przemiły czas w gronie znajomych:)
A co! Trochę rozrywki mamie też się należy hihi:)
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie

poniedziałek, 23 marca 2015

Folklor zamiast boho? + KONKURS!

Na obiecałam boho klimatów jak z bajek Szeherezady, a tymczasem zakochałam się w dobrze nam wszystkim znanym folklorze. Co prawda moja dzisiejsza kompozycja to nie taki czysty folklor polski, tylko zlepek utrzymany w klimacie ludowym. 
Wszystko zaczęło się od inspiracji znalezionej w internecie, później było prześcieradło w niebieskie kwiatki, które aż prosiło się o połączenie z moim walizkowym stolikiem. Do tego jaja, zupełnie naturalne, niemalowane, i niedoceniane w takiej formie, bo przyjęło się że na Wielkanoc jajo musi być umalowane..otóż odkryłam właśnie, że wcale nie musi, jeśli naturalne jaja wkomponuje się odpowiednio w dekoracje i wydobędzie ich surowy kolor:)Ja taki wolę niż np. ten rdzawo brązowy po łupinach cebuli...

Natomiast ten klimatyczny garnek emaliowany pochodzi z Netto! Na prawdę już po raz któryś mnie zaskakują.

Kolor indygo+ brąz, kwiatki ptaszki i walizki- brzmi znajomo, bo już podobne posty się tu pojawiały...ale co tam, na bohemiańskie cyganerie jeszcze czas przyjdzie...sporo się dzieje ostatnio wokół. Opadłam z sił, stad nieobecność na blogu, no i po woli podsumowuje nasz -jak się okazuje nie taki znowu mały dobytek, by spakować go w tobołek i ruszyć przed siebie. Co jednak będzie zobaczymy. Średnio co roku los rzuca nas gdzie indziej, już zastanawiam się czy nazwa bloga- choć całkiem świeża- jest trafna, być może lepiej by pasował np. wędrujący dom, a może od razu wprowadzimy się do wozu Drzymały i problem z głowy...?Oj tak, nie jeden o tym marzy, tyle że w tych czasach zapewne nie byłyby to satysfakcjonujące warunki dla dzieci...Wiem jednak, że gdziekolwiek będziemy, wszędzie tam stworzymy Dom. Niezwykły a zarazem całkiem zwyczajny, magiczny, pełen miłości, codzienności, czasem też zmartwień, czy nerwów , ale przede wszystkim radości z bycia razem. Dom w którym nadal będę zachwycała się przenikaniem wzorów, deseni i jeśli czas mi na to pozwoli, będę się dzielić z wami tymi spostrzeżeniami...

Wracając do naszego folkloru, zwykle kojarzył mi się ze wsią, teraz za to widzę w nim potencjał, zakochałam się zwłaszcza w Opolskich wzorach. Delikatne akcenty w połączeniu z bielą mogą dać genialny efekt. Ostatnio nawet sama zaczęłam tworzyć kolorowe kompozycje według własnych widzimisię :D. Być może niedługo się pochwale, ale niestety ostatnimi czasy wszystko jest pod znakiem „być może”.


  








 


Jedno jest za to pewne! A mianowicie to, że dzisiaj zapraszam was do KONKURSU!!!


 Nagrodą są trzy wieszaki, które osobiście pomalowałam i ozdobiłam. Nie są co prawda idealne, ale myślę, że chyba nie najgorsze, tym bardziej że było to moje pierwsze zetknięcie z pastą strukturalną oraz konturówką. Jeden ozdobiony dekorami, dwa pozostałe z napisem „Mąż”,oraz „Żona”;)




Ok, to teraz pora na zasady konkursu:

1.Dołącz do grona obserwatorów bloga

2.Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś, to miło mi będzie gdy polubisz moją stronę na facebooku klik
  oraz


3. W komentarzu pod tym konkursowym postem opisz twoje najpiękniejsze, lub te które najbardziej zapadły ci w pamięć wspomnienia świąt Wielkiej Nocy.


Wygrywa opis który najbardziej przypadnie mi do gustu:) Do konkursu zapraszam wszystkich! Więc jeśli nie masz konta na bloggerze, to komentarz z opisem możesz pozostawić pod postem konkursowym na stronie fb:)

Zachęcam też do opublikowania u siebie na blogu banerka z odnośnikiem do konkursu, ale nie jest to konieczne:)
  

 Konkurs trwa od dzisiaj, do 7 kwietnia do godz 24.00, a wyniki ogłoszę 8 kwietnia wieczorem:)



Zatem do dzieła kochani, bardzo jestem ciekawa waszych opowieści:)


środa, 18 lutego 2015

Księżniczka na ziarnku grochu

Tą bajkę pamięta zapewne każdy prawda? Symbolem opowieści jest wieża materacy i  ziarenko grochu...Cóż, ja tylu materacy niestety nie mam, za to posiadam nadmiar koców, kap a także bardzo grube i ciężkie zasłony, które wieszam bardzo rzadko, i ogólnie są wielkie. Miejsca w domu na to wszystko brak, więc gdzieś trzeba było ulokować. Miałam też kilka ulubionych tkanin, które najbardziej podobały mi się w zestawieniu ich razem. Tak oto powstał pomysł na zawinięcie koców i reszty w kolorowe materiały i umieszczenie ich pod materacykiem naszej panienki. Darowałam sobie owe ziarenko grochu, bo i tak by nie poczuła(śpi jak kamień nawet na twardej podłodze gdy zdarzy jej się spaść z łóżka), a jeszcze by wypadł i panicz by połknął ( oł noł!). Tak oto miejsce na zbytek się znalazło a i baśniowo też jest:)

Chociaż przyznam, że ten temat powoli gdzieś ze mnie ulatuje...zimowe magiczne i ciężkie klimaty wypiera potrzeba koloru i energii. Przypuszczam, że to będzie ostatni wpis z cyklu baśniowych. Niebawem kolejny zupełnie inny cykl...no i konkurs.

Pracuję właśnie nad nagrodą:D

 

 

 

 

 

 

 Tą lalkę uszyłam jakieś dwa lata temu, i była to moja pierwsza lalka szyta metodą waldorfską i w ogóle pierwsza lalka jaką uszyłam. Nie jest idealna, głowę ma zupełnie nie technicznie uszytą, bo brak kłębka w środku, jedynie wypełnienie, dlatego buzia taka pociągła, ale jak na pierwszy rzut całkiem niezła chyba? Wciąż jestem z niej dumna i spośród trzech jakie już zdążyłam zrobić, ta najbardziej mi się podoba:D Ogólnie rzecz biorąc lalki waldorfskie skradły mi serce. Jak dla mnie są to najpiękniejsze szmacianki. Niby trend jest na Tildy i inne mocno wydłużone sylwetki...fajne, i z całym szacunkiem dla Tild, jednak chyba wolę bliższe naturalnych proporcji zabawki dla moich maluchów, takie bardziej dziecięce a mniej wnętrzarskie.




 



Ach, zapomniałabym, jest nowy fanpage bloga na facebooku, poprzedni niestety został zawieszony z powodów technicznych. Zatem zapraszam do polajkowania TU



wtorek, 3 lutego 2015

Tworząc baśń: Śpiąca królewna

Gdyby jakiś czas temu ktoś mnie zapytał jak śpię, odpowiedziałabym, że krótko z przerwami na karmienie, czasami w ogóle nie śpię, albo zdrzemnę się na godzinkę, kiedy zdarzy mi się odnowić jakiś mebel, lub pochłonie mnie szydełko:D Kawy też nie piję, lub bardzo sporadycznie. Chyba mam całkiem spore rezerwy energii, jednym słowem, nie wysypiam się ( to trzy słowa ;P)....a jak śpię teraz? Jak królewna!I choć długość mojego snu się nie zmieniła, to jakość za to diametralnie. Po pierwsze, ten baśniowy klimat, który zimową porą dopada mnie najbardziej, oddziałuje także na sny, z których nie jedną dobrą powieść można by stworzyć...kilka kiedyś nawet spisałam, bo szkoda by było puścić w niepamięć malowniczy zamek na zielonym wzgórzu, czy też kolację z blogerami...tak tak, wy też mi się przyśniliście, kiedyś jeszcze uraczę was w tym temacie:) W każdym razie, takie sny, zasługują na równie klimatyczną oprawę. Czyż nie? Dlatego i w sypialni zadbałam o odrobinę bajkowego klimatu. Są ukochane koronki i szary błękit połączony ze złotem, czyli to wszystko, co mi w głowie siedzi, wywlekłam i wam pokazuję:) Nie minimalizm, nie trendy ani skandynawian style, nie shabby chic, ale po prostu babskie, romantyczne, i zwiewne, nieco księżniczkowate klimaty, mimo że do księżniczki mi raczej daleeeeeko:) 
No i uwaga uwaga! Powoli przymierzam się do pierwszego konkursu na blogu! Tak więc czekajcie cierpliwie:D 






 




Zapraszam też do polubienia strony na Facebooku! Nie chwaliłam się jeszcze, ale Facebookowy kawałek Magic Home czeka już na was KLIK :D


poniedziałek, 26 stycznia 2015

Tworząc baśń: Stare złoto

Przeglądam setki pięknych zdjęć, wiele inspirujących stron, spotykam te „tylko” fajne i te „aż „ - które zapierają dech. Taki mam podział, po tym rozpoznaję kiedy ulegam temu czego jest najwięcej, a kiedy docieram do sedna piękna którego szukam. Zamykam oczy, wyobrażam sobie wnętrza, szczegóły,kolory, klimat, poza zasięgiem, poza granicami możliwości, nieosiągalny, czysto fantastyczny, 200% moich marzeń, tego na co aktualnie mam największą ochotę. Otwieram oczy i widzę moje 4 ściany, jakże odległe od tamtego krajobrazu...ale te cztery ściany są płótnem, na które można przenieść część tego, na co chciałabym patrzeć codziennie, co mieści się w moich możliwościach. Zamykam oczy jeszcze raz wracając do świata fantazji, szukam elementów, które komponowałyby się z moimi czterema ścianami i staram się zatrzymać jak najdłużej te obrazy w mojej głowie, wracając do nich wielokrotnie, choćby na sekundę...szperam.
To trochę jak szafa, głęboka stara pięknie rzeźbiona szafa, z której można wyszperać coś więcej niż tylko perełki...można z niej przywlec elementy, kolory, desenie i ubrać nimi otaczającą przestrzeń.
Te elementy są jakby dziurką od klucza, prześwitem kolorowego strumienia światła ze świata mojej wyobraźni do świata namacalnego. Co tym razem przywlekłam z tej szafy bez dna? Ano, stare złoto! I klimat, trochę tajemniczy, bo to faza przygotowań...Na fotografiach zatrzymałam chwilę działania- mojego warsztatu roztaczania baśni wokół siebie, akurat byłam w trakcie zbierania kolorów starego złota które w domu posiadałam, i odkryłam przy tym starą koronkę, o której zapomniałam, czy te sznurki, które zostały mi z dawnego stroju do tańca... teraz trafią na zasłony:) stare obrazki, które wciąż nie wiem czy przemalować...i kapę, tą wspaniałą bogato zdobioną kapę na łóżko, której tak dawno nie wyciągałam, a teraz pasuje mi do klimatu baśniowego jak ulał! Jest ciepła niczym kołderka, a jak miło czyta się w niej ukochane baśnie!No właśnie, baśnie znalazłam niedawno zakopane razem ze stosem starych gazet i bajek. Taaaakie znalezisko! Należą do męża, ja takich ładnych nie miałam, a jak się ostatnio okazało, nie tylko ja jestem zafascynowana tym wydaniem( mowa o baśniach Andersena z ilustracjami Szancera). Widziałam je na waszych blogach, pisałyście też o nich, a ostatnio fanem ich stał się mój synek. To trochę utrudnia mi czytanie, bo nim się obejrzę, a małe łapki, i nie takie wcale małe ząbki, są już w natarciu i muszę uciekać. Tak, nasz synek spośród wszystkich innych książeczek, upodobał sobie właśnie tą. Nie dziwię się. Stare pożółkłe kartki, zapach, ślady małych rączek kilkuletniego wówczas męża:) Można się w niej zakochać, ale najpiękniejsze jest to w środku- czyli baśnie:)





 




Zapraszam i was do poszperania w waszych głowach, do oderwania się od tego czym kipi internet i sklepy, do poszukania swojego świata według waszego poczucia piękna, tego prawdziwego. Zapomnijcie na chwilę o szaro białych zygzakach, czy czarnych krzyżykach, o jasnym surowym drewnie, czarno białych typografiach...Powróćcie na chwilę do świata dziecięcych marzeń...o jakim pokoju wtedy marzyliście? Może o domku na drzewie, jaki był w środku? A kraina? Może była porośnięta mchem, a może pełna kolorowych kwiatów? Czy teraz też chętnie byście się tam znaleźli?

Puśćcie wodzę fantazji, takiej totalnie nie realnej, czystej fantazji.Polecam!